Od czego zacząć malowanie ikon? Myślę, że nie ma jednej właściwej odpowiedzi na to pytanie. Każdy na swoją ścieżkę, jakieś osobiste doświadczenie. Poniżej możecie przeczytać historię trzech osób. Niech Was zainspirują, by znaleźć własną niepowtarzalną ścieżkę.
Piękno
Z ikoną bliżej spotkałam się na Akademii Sztuk Pięknych na wykładach z historii sztuki. Ich prostota i piękno było dla mnie wówczas niezrozumiałe. Pociągało mnie zawsze malarstwo barokowe, mocno dekoracyjne, pełne ekspresji, ruchu, teatralności. Ale w duszy żyło we mnie pragnienie tworzenia malarstwa sakralnego. Jednak proza życia poprowadziła mnie innymi ścieżkami choć cały czas krążyłam wokół sztuki i malarstwa. Dostrzeżenie i zrozumienie piękna ikony, zachwyt nad bogactwem treści wymalowanych na lipowej desce ze szpongami czy wyblakłego z upływem czasu fresku przyszło później, odkryło się przed mną na ścieżce rozwoju życia duchowego. Przebudzenie nastąpiło po rekolekcjach ignacjańskich, które doprowadziły mnie do Modlitwy Jezusowej. Medytacja chrześcijańska nauczyła uważności serca i wdzięczności za małe proste rzeczy w życiu. Wtedy na nowo ożyło we mnie pragnienie malarstwa związanego z wiarą. To właśnie praca nad ikoną łączy w sobie twórczość i modlitwę. Można powiedzieć, że ikona jest tajemnicą, którą można kontemplować, ale nie zrozumieć. W ten sposób trafiłam na Warsztaty Ikonograficzne prowadzone przez Studium Chrześcijańskiego Wschodu przy klasztorze św. Józefa oo. Dominikanów w Warszawie. Tu rozwijam swoje umiejętności, poszerzam wiedzę z zakresu historii sztuki sakralnej i nabywam wartości duchowe. Wspólnie z innymi tworzymy sztukę, która uchyla rąbka tajemnicy piękna Kościoła.
A.
Autentyczność i prostota
Jestem uczestniczką studium chrześcijańskiego wschodu przy klasztorze oo. Dominikanów na Służewiu w Warszawie. Cztery lata temu zdecydowałam się zgłębić pisanie ikon.
Podziwiam ciągłość tradycji malowania ikon. Przez wieki podobnie przygotowywano deski pod ikony, mieszano pigmenty, złocono. Technika ta ma bogatą tradycję i opiera się na naturalnie dostępnych materiałach malarskich. Czasy się zmieniają, społeczeństwa ewoluują, a ikonę wciąż maluje się naturalnymi pigmentami i złoci prawdziwym szlachetnym kruszcem. Przyznam, że jest w tym coś pociągającego. Zaś kontemplacja wizerunku Boga nadaje życiu jakby inny rytm.
Marzy mi się by ikonopisaniem szukać oblicza Boga, przyczyny świata. Chciałabym, aby namalowana przez mnie ikona budziła głęboką tęsknotę za Bogiem.
B.
Duchowość
Ikony po prostu zawsze poruszały we mnie czułą strunę. Pamiętam młodzieńczą radość, gdy jako młoda licealista mogłam pojechać do Wilna i chodzić tam od cerkwi do cerkwi , po prostu zapatrzeć się na ikony. Już jako dorosła osoba kupiłam sobie ikonę namalowaną przez greckich mnichów na podstawie Świętej Trójcy A.Rublowa. Gdy zobaczyłam ogłoszenie o kursie malowania ikon, to pomyślałam, że spróbuję, choć praca zawodowa zabierała mi mnóstwo czasu. Wygospodarowanie dwóch wieczorów tygodniowo wymagało pewnych akrobacji w czasoprzestrzeni, ale udało się. W ten sposób już tak podejmuję ten wysiłek malowania od kilku lat. Mimo to wciąż każdy szkic jest wyznawaniem. Zwykle wychodzi dopiero za którymś razem, w najmniej oczekiwanym momencie. Po prostu niespodziewanie dla mnie samej nagle na desce pojawia się oblicze, które wzbudza uwagę innych ludzi, prowokuje do zatrzymania i chwili refleksji. Sama nie wiem, jak zachodzi ten proces. Czasami mam wrażenie, że wystarczy decyzja: „tak, maluję”, a potem już nie moje umiejętności i nie moje palce sterują pędzlem. Przychodzi taki piękny moment, gdy ikona porusza czułą strunę w duszy człowieka.
Dlatego maluję kolejną ikonę, szkicuję, gumkuję i zmieniam, przemalowuję, czasem nawet mam ochotę się poddać. Nigdy nie wiem, czy skończę, i czy w ogóle dojdę do finalnej wersji. Następnie siadam i maluję od nowa. Po prostu czekam na tę chwilę, gdy w końcu namalowane oblicze przeniknie duszę.
J.